Pod koniec lipca 2023 roku stuknęło mi 5 lat mieszkania w Berlinie. Wiele się przez ten czas wydarzyło. Przeprowadzka za granicę całkowicie mnie zmieniła. I choć momentami było ciężko, to nadal uważam, że podjęłam jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. A ponieważ często pytacie o moje doświadczenia emigracyjne, to z tej okazji chętnie się nimi z Wami podzielę.
1. Lepiej być niż mieć
Kiedy mieszkałam w Warszawie, moje marzenia po zakończeniu studiów koncentrowały się wokół zakupu własnego mieszkania i samochodu. Robienie kariery w korporacji i branie kredytu nadal są czymś powszechnym wśród młodych ludzi w Polsce. Nie widzę w tym nic złego. Jednak po przeprowadzce do Berlina moje potrzeby się po prostu zmieniły. Zaczęłam więcej myśleć o podróżowaniu i inwestowaniu w siebie, a nie w rzeczy materialne. Ma to po części związek z sytuacją na rynku mieszkaniowym. W Niemczech normą jest wynajmowanie mieszkania, a nie kupowanie, bo prawo skutecznie chroni najemców. Nie da się ich tak łatwo wyrzucić na bruk. Ludzie dostają zwykle umowę na czas nieokreślony, więc nie czują potrzeby „zabezpieczania się” na przyszłość. Mają swoje cztery ściany i to im wystarcza. Kolejną kwestią są wysokie ceny nieruchomości, na które wielu zwyczajnie nie stać. Wizja kredytu i zobowiązania finansowego na kilkanaście lat, a tym samym rezygnacja z innych przyjemności, skutecznie odstrasza od tego typu zakupów. Pod tym względem niemiecka mentalność bardzo mi przypasowała.
2. Ważne jest to co tu i teraz
Paradoks Berlina polega na tym, że z jednej strony dużo się zmienia, a z drugiej nic się nie dzieje. Już tłumaczę, o co chodzi. Miasto tętni życiem, ludzie z całego świata przyjeżdżają i wyjeżdżają, lokale się otwierają i zamykają. Czasem nie zdążę napisać o jakimś miejscu, bo już go nie ma. Gentryfikacja postępuje w coraz bardziej zawrotnym tempie i widać to gołym okiem. Ta cecha nie tyczy się jednak wszystkiego. Pod wieloma względami Berlin jest zacofany i nie nadąża za rozwojem technologii. Na naprawę usterek można tu czekać tygodniami, a remontom na ulicach nie ma końca. Każda część miasta jest w jakimś momencie dotknięta i wyłączona z ruchu. Kwestia przyzwyczajenia. Do czego zmierzam – specyfika Berlina nauczyła mnie doceniać aktualny stan rzeczy. Cieszę się z tego co mam tu i teraz, bo wiem, że zaraz wszystko może się zmienić. Dzięki takiemu podejściu łatwiej jest mi też skupiać się na pozytywach.
3. Miasto moje i innych
Berlińczykiem może zostać każdy, bo to kwestia uczucia przynależności do miasta, a nie faktycznego miejsca urodzenia. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że wiele osób po latach spędzonych w Berlinie właśnie tak o sobie myśli. I nie ma w tym nic dziwnego. Gdy jestem na urlopie i ktoś się mnie pyta skąd jestem, to też mówię, że z Berlina. Potem dodaję tylko, że urodziłam i wychowałam się w Warszawie. Nie umniejszam ani nie wyolbrzymiam roli żadnego z tych miejsc. Z obydwu jestem tak samo dumna, a w sercu czuję, że mój dom jest i tu i tu. Podobne odczucia mają inni emigranci, którzy osiedlili się w stolicy Niemiec na stałe. Łączy nas to doświadczenie, a dzięki temu znacznie łatwiej jest nawiązywać nowe relacje, bo mamy wspólny punkt odniesienia. W Berlinie prawie każdy jest obcy, ale jednak swój. To właśnie wielokulturowość, która tu panuje, pomogła mi lepiej zrozumieć moją własną tożsamość i docenić to, skąd pochodzę. Jednocześnie uzmysłowiła, że jestem tylko małą częścią tego kolorowego miasta.
4. Normalność to pojęcie względne
Kolejny wniosek łączy się z powyższymi przemyśleniami na temat wielokulturowości. A to dlatego, że w przypadku światowej metropolii ciężko posługiwać się ogólnymi pojęciami. Im dłużej mieszkam w Berlinie, tym szersze stają się moje horyzonty. To, co kiedyś uważałam za normalne, dziś jest już tylko moją subiektywną opinią, z którą nie każdy musi się zgadzać. Zderzenie z różnymi kulturami pokazało mi bańkę, w której kiedyś żyłam. Mam wrażenie, że brak tolerancji u wielu osób wynika właśnie z braku tego doświadczenia i ze strachu przez nieznanym. Tymczasem otaczanie się ludźmi, którzy myślą, wierzą, czują i zachowują się inaczej jest super lekcją życia. Pokazuje, że każdy ma własne wartości, więc i „normalność” wygląda różnie. Dla przykładu, dla wielu osób w Berlinie standardem są związki niemonogamiczne oparte na konkretnych zasadach i za zgodą każdej ze stron. Nie trzeba tego ani rozumieć, ani samemu praktykować. Liczy się tylko szacunek do innych ludzi i ich wyborów.
5. Wszystko mogę, nic nie muszę
Mieszkanie w Berlinie okazało się dla mnie idealną okazją do zweryfikowania własnych potrzeb. Wachlarz możliwości, jakie oferuje miasto, dał mi przestrzeń do zastanowienia się na tym, czego właściwie chcę i jak ma wyglądać moje życie. A jak już wcześniej wspomniałam, mieszkańcy są bardzo różnorodni, więc podążanie za tłumem nie jest tu czymś naturalnym. Jedni zostają DJ-ami, drudzy artystami, a trzeci robią karierę w start-upach. Z tego powodu, jeszcze do niedawna często doświadczałam poczucia, że coś mnie omija. Chciałam wypróbować wszystkiego i być wszędzie. Nie mogłam znieść myśli, że czegoś jeszcze nie doświadczyłam. Na początku kusiło mnie życie nocne, z którego przecież słynie Berlin. Jednak bardzo szybko okazało się, że chodzenie do klubów techno na kilkudniowe imprezy to jednak nie moja bajka. Z czasem zrozumiałam, że wcale nie muszę tego robić. Zapragnęłam spokoju i porządku, więc zaczęłam szukać atrakcji i miejsc, które odpowiadały moim standardom. Pokochałam moje mieszkanie na zadbanym Prenzlauer Bergu, a hipsterski Kreuzberg zostawiłam na sporadyczne wyjścia. W piątkowy wieczór zamiast do baru wybieram się na jogę. I tak dalej. Krótko mówiąc – nauczyłam się stawiać granice i poznałam siebie. A Berlin dał mi tę możliwość, bo tu naprawdę można być tym, kim się chce.
Świetny post. Dałaś mi namiastkę tego, jak to jest mieszkać w Berlinie;) moje niespelnione dotąd marzenie. Kocham to miasto i jego energie i uwielbiam tam bywać. Teraz dobrze mi w Polsce ale mam plan na przyszły rok, żebyśmy z mężem i córka pomieszkali w Berlinie chociaż przez miesiąc:)
Zgadzam się dokladnie tak jest. Po Berlinie nic juz nie jest takie samo. Lepiej byc a nie miec, zeby tak wszedzie bylo, czasami przeraza mnie kiedy widze w ilu miejscach na swiecie jest dokladnie odwrotnie