Wybrałam się ostatnio w niezwykłą podróż. Towarzyszyłam angielskiemu reporterowi Paulowi Scratonowi w 10 wyprawach po obrzeżach Berlina. Zupełnie nieświadomie rozłożyłam czytanie książki na czas od stycznia do marca, czyli dokładnie wtedy, kiedy miały miejsce jego piesze wędrówki w 2017 roku. Czułam, że ta lektura wymaga ode mnie czasu. Po każdym rozdziale potrzebowałam odpocząć i zebrać myśli, żeby móc iść dalej. W końcu mieliśmy do pokonania aż 180 kilometrów przepełnionych niezwykłymi historiami.
Odkrywanie Berlina sposobem na odnalezienie siebie
Reportaż powstał z kilku powodów. Chyba najważniejszy z nich to wewnętrzna potrzeba autora odkrycia nieznanych części miasta, w którym żył od ponad 15 lat. Pomimo tak długiego stażu, obrzeża Berlina wciąż skrywały przed nim wiele tajemnic. Nazwy końcowych stacji metra miały wreszcie przestać być obce, żeby pomijane jak dotąd „skrajobrazy” mogły stać się częścią osobistej historii.
Kolejną motywacją Scratona do wyruszenia w podróż na berlińskie peryferia była sytuacja polityczna. Dla berlińczyka z wyboru wyjście Wielkiej Brytanii z Uni Europejskiej oznaczało konieczność podjęcia ważnych życiowych decyzji. W jego głowie narodziły się nurtujące pytania o własną tożsamość i przyszłość w Berlinie. Samotne spacery po granicach miasta miały mu pomóc znaleźć na nie odpowiedź. Autor chciał przy okazji zgłębić wiedzę o miejscu, z którym na dobre planował związać swoje życie.
Po półtorej dekady wygodnego bycia Europejczykiem w berlińskim domu nagle zadawano mi pytania, co zamierzam zrobić. Czy stanę się Niemcem? Budziło to moje instynktowne wątpliwości. […] Jednak gdy wróciłem do Anglii […] też nie czułem się jak u siebie. Mniej dostrzegalne błękit i złoto flagi europejskiej spowijały teraz nostalgia i utrata. Odniosłem wrażenie, że w kraju rodzinnym jestem takim samym outsiderem jak w Berlinie.
„Dookoła. Pieszo po obrzeżach Berlina” P. Scraton
Rozterki emigrantów
Okołomigracyjna tematyka reportażu sprawiła, że utożsamiłam się z przemyśleniami autora w bardzo naturalny sposób. Prawdopodobnie dlatego, że życie w Berlinie zmusza nas – obcjokrajowców – do nieustannego poszukiwania lub redefiniowania własnego „ja”. Sama przecież na co dzień przemierzam ulice Berlina, żeby się inspirowować i zbierać nowe doświadczenia. Jednocześnie bacznie obserwuję sytuację w Polsce, która wydaje mi się coraz bardziej niepokojąca. To chyba dzięki temu wyczułam w rozważaniach Scratona swego rodzaju zagubienie i mogłam się z nim tak łatwo zidentyfikować.
Szczegółowe opisy przepełnione ciekawostkami historycznymi pozwoliły mi lepiej zrozumieć obecny wygląd miasta. Autor celowo wybrał obrzeża jako cel swoich wypraw. To miejsca nieznane i nieatrakcyjne dla turystów, które są często obiektem żartów samych berlińczyków. Należące do granic administracyjnych Berlina, a jednak tak odległe i inne, że mało kto się w nie zapuszcza. Ja zrobiłam to z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością. Jednak nie jestem pewna, czy dla osób nieznających berlińskiej rzeczywistości byłaby to pasjonująca przygoda.
„Dookoła. Pieszo po obrzeżach Berlina” to książka o poszerzaniu horyzontów nie tylko poprzez odhaczenie kolejnych punktów na mapie, ale w ramach metaforycznej podróży wgłąb siebie. Miasto gra w tym procesie główną rolę. Jest zarówno żywym pomnikiem pamięci światowych wydarzeń historycznych, jak i namacalną rzeczywistością reportera przemierzającego jego wyludnione granice z nadzieją na odnalezienie siebie.
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Czarnym.